Twórcy postawili sobie za cel stworzenie samochodu czystego jak łza. Bynajmniej chodzi tu o brud. Kluczem do tego myślenia jest ascetyczny design połączony z arkanami prawdziwej maszyny do sportowej jazdy. Widać to na pierwszy rzut oka. Przednią szybę zastąpiła mała owiewka bez słupków A otaczająca kabinę. Jest to najbardziej charakterystyczny element Audi TT Clubsport Quattro.

Nadwozie pomalowano na kolor Daytona Grey, pierwszy raz użyty na modelach RS4 i S8. Posiada ono bardzo ubogą ilość detali dla zachowania czystej linii. Na próżno szukać klamek w drzwiach - bez małego pilota w ręku będziemy musieli je przeskakiwać. Lusterka wsteczne są tak małe, że nie ma obaw o zahaczenie ich lecąc w kierunku fotela. Także pałąki przeciwkapotażowe zmniejszono do wysokości siedzeń, aby nikt nie uderzył się w głowę.

Gdy już bezpiecznie wylądujemy na wyścigowym fotelu Recaro z czteropunktowymi pasami bezpieczeństwa, znajdziemy się w świecie aluminium i czarno-pomarańczowej skóry. W oczy będą kuły mdłe kolory zegarów. Nogi oprą się o chropowate pedały, wykonane oczywiście z aluminium, albo opadną na czarny dywanik z pomarańczową obwódką i emblematem TT. Prawa ręka spocznie na dźwigni zmiany biegów zaczerpniętej z modelu R8, a lewa na sportowej kierownicy znanej z modelu RS4. Na końcu w twarz będzie powiewać mroźne powietrze wydobywające się z trzech otworów wentylacyjnych umieszczonych nad centralną konsolą. Jeden z nich niestety nie zadziała. W jego miejscu upchano interfejs odtwarzacza MP3 marki Bang & Olufsen. Zwykły gadżet.

Czym byłby samochód sportowy bez odpowiedniej dawki technologii? Atrapą.
Dlatego pod maską znajdziemy dwulitrowy motor TFSI pochodzący z modelu S3 legitymujący się mocą 260 KM. Na nowe TT to było jednak za mało - silnik wzmocniono o kolejne 40 koni. Jest to zasługa zmodyfikowanego kolektora dolotowego. Cała moc dwulitrowego siłacza jest przenoszona na cztery koła poprzez dwusprzęgłową sekwencyjną skrzynię biegów S tronic.

Po otwarciu maski okaże się, że nasz siłacz jest zarazem niezłym pięknisiem. Kable i podpórki zostały sprytnie ukryte przed naszymi oczami, a sam motor nie został przykryty plastikową pokrywą. Dzięki temu przedział silnikowy wygląda bardzo czysto i ascetycznie. Belka dystansowa znajdująca się nad silnikiem to czysty przejaw geniuszu. Nie tylko wzmacnia strukturę samochodu, ale zarazem mieści w sobie zbiornik wyrównawczy układu chłodzenia. System ABS przeniesiono z przedziału silnikowego do kabiny, tak samo jak klimatyzację i filtr z węglem aktywowanym. Samochód wyposażono także w sportowy filtr powietrza. Silnik oddycha przez aktywny układ wydechowy dostarczający barwną ścieżkę dźwiękową.

Szerokość obu osi urosła o 80 mm. Do ich końców przykręcono 20" felgi
znane z Audi RS4 i obuto w masywne opony 265/30 R20. Wielkość kół potęgują szerokie nadkola. TT Clubsport Quattro to pierwsze TT wyposażone w hamulce ceramiczne, oferujące idealną siłę hamowania bez względu na ciężkie użytkowanie. Tak jak elementy wnętrza, zaciski pomalowano na charakterystyczny, pomarańczowy kolor.

"Interesujący samochód, tylko dlaczego ten gość tak się produkuje pisząc ten tekst skoro rasowe TT pozostanie w strefie marzeń?" Niekoniecznie. Jeśli nowe koncepcyjne Audi spotka się z entuzjazmem ze strony publiki, możliwe, że czarodzieje z Ingolstadt zdecydują się wyprodukować małą serię szalonych TT Clubsport Quattro.



Źródło: www.autogaleria.pl